wtorek, 31 maja 2016

Dobrze będzie, czyli Rogucki w Browarze

Sama jestem zaskoczona, że piszę o Roguckim. Nie to, żebym go nie lubiła. Comę bardzo cenię, jednak solowa kariera była mi raczej obojętna. Od przypadku do przypadku trafiałam na jakąś jego piosenkę. I takim samym przypadkiem trafiłam na koncert. Po tym, gdy stwierdziłam, że walka o tlen pod małą sceną, na której śpiewał Taco Hemingway (którego, nawiasem pisząc, i tak nikt nie słyszał, nawet ci, którzy stanęli kiedyś we właściwej kolejce, gdy Bóg rozdawał wzrost), to dla mnie zbyt trudne zadanie, postanowiłam wrócić pod scenę główną. Nadmienię tylko, bo to ważne, że byłam bardzo wkurzona i zdecydowałam, że teraz będę bawić się świetnie, żeby jak najmniej żałować Taco. No i jak postanowiłam, tak zrobiłam (z wyjątkiem tego nieżałowania). Oprócz singla „Całuj się” nie znałam w ogóle płyty „J.P. Śliwa”, więc wszystko było dla mnie nowością. Koncert tworzył spójną całość, kolejne piosenki łączyły opowieści, których narratorem był tytułowy Śliwa. Opowiadał o sobie. O tym skąd jest, skąd jego imię (oczywiście na cześć wielkiego papieża Polaka), o tym jak było kiedyś, a jak jest teraz i że teraz jest gorzej, a kiedyś wszystko było jasne i poukładane – dziewczyny były dziewczynami, a bieda była biedą. Dla mnie to był trafiony w punkt komentarz współczesnej rzeczywistości. Komentarz człowieka dorastającego w czasach przed transformacją, ale który dorosłe życie musi układać sobie w czasach kapitalizmu i wszechogarniającej dezintegracji. Kolejna opowieść narracyjna prowadziła do piosenki, która poruszała ten sam temat i była jej dopełnieniem. Słuchając płyty niestety już tej ciągłości nie czuję, sama płyta wydaje się już mniej spójna. Co nie znaczy, że jest zła. Jest dobra, ciekawa. I nawet nie przeszkadza mi, że połowa piosenek jest po angielsku, jakoś to pasuje. Oprócz wspomnianego już przeze mnie utworu „Całuj się”, zwróćcie też uwagę na drugi singiel „Dobrze”. Też bardzo ciekawa historia, która już na lubelskim koncercie mnie zainteresowała. Szczególnie w tym wszystkim bardzo pozytywna fraza: „Z perspektywy czasu się pocieszam, że nie ma o czym płakać. Dobrze będzie, dobrze będzie”.

Koncertowy materiał Roguckiego jest bardzo różnorodny, przeważają co prawda piosenki mocno rockowe, ale znajdziemy także kilka łagodniejszych, romantycznych wręcz! (znów „Całuj się” ;)). Płytowe aranżacje są jednak bardziej wyważone. Ale jeszcze co do koncertu, nadmienię, że Rogcki to niezły showman! Jego „dzikie tańce” na scenie robiły wrażenie. No, czy może po prostu wzbudzały śmiech, ale zawsze to jakieś uczucie ;). Oprócz całego materiału z nowej płyty usłyszeliśmy także jego największe hity – „Mała” i „Piosenka pisana nocą”. Gdy na dworze panowały już ciemności, zaśpiewał właśnie na bis „Małą”, co wprawiło w naprawdę cudowny nastrój. Oby więcej takich koncertów! Takie mam życzenie na przyszłość ;).



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz