czwartek, 14 lipca 2016

To był dobry dzień w niebie do wynajęcia

Lato dla studenta to czas powrotu w rodzinne strony. A wyjazd z Lublina wiąże się z ograniczeniem kulturalnych wyjść. Mieszkam w małej, smutnej miejscowości – tutaj nie dzieje się nic, jednak na całe szczęście niedaleko mam Kielce, a tam od czasu do czasu można zobaczyć coś ciekawego. W ostatni weekend postanowiłam właśnie wybrać się do stolicy na koncert.

Podczas gdy na Kadzielni odbywał się cyrk disco polo (choć niewątpliwie bardziej polo), to w Pałacyku Zielińskiego miał miejsce kolejny plenerowo-ogródkowy letni koncert. Tym razem był to Robert Kasprzycki z zespołem. I choć pogoda tego dnia miała swoje humory i wieczorna aura nie zapowiadała się dobrze, to jednak nie odstraszyło spragnionych dobrej muzyki kielczan i frekwencja dopisała.

Robert Kasprzycki jest przedstawicielem mojego ulubionego gatunku muzycznego – czyli piosenki z tekstem. Już od dłuższego czasu śledzę jego karierę i aż wstyd się przyznać, że dopiero pierwszy raz byłam na jego koncercie. Ale sami rozumiecie, ciężko być wszędzie i widzieć wszystko. Spodziewałam się długiego przyjemnego wieczoru – świetnie zaśpiewanych piosenek przeplatanych dowcipnymi komentarzami. Od znajomych fanów artysty słyszałam, że jest on niezłym gawędziarzem. To prawda, przekonałam się o tym osobiście. Niesamowicie cenię sobie poczucie humoru u ludzi, lubię gdy ktoś potrafi mnie rozśmieszyć, dlatego sama nie wiem czy niedzielny koncert podobał mi się bardziej za zabawne komentarze, czy za ulubione piosenki. I to i to na doskonałym dla mnie poziomie. Artysta ma bardzo dobry kontakt z publicznością, a ta kielecka, trzeba przyznać, była wymagająca. Udało mu się, wszyscy się śmiali, większość się gibała, a 6 osób nawet śpiewało (żart, wszyscy śpiewali ;)). Uznajmy więc że koncert był doskonały w całości. No może jedyną wadą, bardziej techniczną i niezależną od artystów i od organizatorów chyba też, było to, że w ogródku Pałacyku tuż przez koncertem odbywało się jakieś przyjęcie, jakiś kinderbal prawdopodobnie, bo dzieci było bez liku. I część z nich została na czas koncertu. A to wiązało się z dziecięcymi wrzaskami, które zakłócały mi odbiór muzyki. No cóż, nigdy nie może być doskonale.


Sam występ był bardzo dobry. Usłyszeliśmy piosenki z ostatniej płyty „Cztery”, a także najbardziej znane starsze hity, jak chociażby „Niebo do wynajęcia”. Poznaliśmy historię każdego utworu. Muzyk sam tworzy muzykę i pisze teksty, związany jest z Krakowem i tego krakowskiego ducha da się wyczuć we wszystkich piosenkach. Kraków sprzyja artystom, jego duch wisi nad najpiękniejszymi piosenkami. W najnowszym teledysku do „Rozmarynowej” Kraków możemy także zobaczyć. Piękny teledysk, na który warto było tyle czekać. Swoją drogą, „Rozmarynowa” to moja ulubiona piosenka Kasprzyckiego. Najpiękniejsza piosenka o bardzo trudnej miłości. O miłości rozmarynowej. Kolejną moją ulubioną piosenką jest „Zapiszę śniegiem w kominie”, a artysta reklamował ją jako środek na podniesienie cukru we krwi, że jest tak słodka i ckliwa, że gdyby nie to, że ją tak bardzo lubi, to by się jej wstydził. E tam, bez przesady ;).

Opłacało się tak długo czekać na koncert Kasprzyckiego, opłacało się jechać do Kielc, opłacało się posiedzieć chwilę w deszczu (choć ja naprawdę kocham deszcz ;)). Występ był rewelacyjny, Kasprzycki ma ogromny talent muzyczny, gawędziarski i pisarski. Artysta wspominał wielokrotnie, że skończył filologię polską, co na pewno wpłynęło na jego twórczość, bo kierunek ten w specyficzny sposób uwrażliwia na słowo, na jego odbiór i u niektórych na ciekawe łączenie słów. Przytoczę jeszcze jedną opowiedzianą anegdotę – na pytanie skąd biorą się jego piosenki, artysta odpowiedział, że z książek. Z tych, których nie przeczytał i dlatego musi je teraz wymyślać. To bardzo ładne. Wszak wszystko jest poezją.

Mam nadzieję, że uda mi się jeszcze kiedyś trafić na jego występ, może znów będą to Kielce, może wcześniej Lublin. A jeśli Wy kiedyś zobaczycie w swoim mieście plakaty reklamujące jego koncert, to nie zastanawiajcie się, idźcie! I wiecie co? „To był dobry dzień, taki co zdarza się czasem”.