poniedziałek, 12 marca 2018

Awangarda zagościła w Galerii Szyb Wilson w Katowicach



9 marca odbył się wernisaż II Przeglądu Sztuki Współczesnej Nowa Awangarda. Ogromne wnętrza Katowickiej Galerii Szyb Wilson od dawna nie gościły tylu widzów jak w ten wieczór. Artyści, kolekcjonerzy i miłośnicy sztuki współczesnej przybyli zobaczyć inaugurację tej zbiorowej pokonkursowej wystawy.



Ciekawy pomysł na ekspozycję prac, za to wielkie brawa dla pracowników Galerii.
fot. Małgorzata Skorupa | Galeria Szyb Wilson, zdjęcie pożyczone z Facebooka Galerii


Choć Irma Kozina i Marek Kamieński zgodnie stwierdzili, że awangardy obecnie w sztuce nie ma, to jednak warto zagłębić się w wystawę Nowej Awangardy i poszukać w niej czegoś innowacyjnego. Ćma osobiście też twierdzi, że w malarstwie wszystko zostało już powiedziane, a współcześni malarze pokonują tylko sobie postawione bariery, nie odkrywając niczego nowego. Nie zaskakują, a jeżeli szokują to tylko kontrowersją tematu, nie sposobem wykonania. Dlatego warto jednak wyjść z kręgu malarstwa i spojrzeć całościowo na sztukę współczesną. Po to właśnie ten przegląd. I choć spośród ponad 200 artystów, tylko kilkunastu pokazuje coś innego niż obraz, to właśnie na te dzieła „inne niż wszystkie” zwróciłam szczególną uwagę podczas wernisażu. Ciekawe minimalistyczne rzeźby, naturalnych rozmiarów instalacje przypominające sylwetki człowieka czy moja ulubiona rzeźba stojąca nieco na uboczu w Dużej Galerii, przytłumiona przez kolorowy pokój lekarski  - stałą ekspozycję znajdującą się za nią, a prezentowana w konkursie instalacja swoją wymową zarówno szokuje, jak i intryguje. Jest to skulony naturalnych rozmiarów człowiek, pokryty włóknem, jakby mięśniami w rozkładzie, za nim wisi ogromny kokon kryjący czas. 
W drugim kącie Dużej Galerii ukryta jest galeria plakatu i grafiki – kolejna moim zdaniem awangardowa dziedzina sztuki, która zarówno techniką jak i pomysłem wykonania przełamuje schematy. Warto tam się zatrzymać na chwilę i przeanalizować każdą z kilkunastu grafik, niech przeładowanie tego pokoiku ilością dzieł Was nie odstraszy. Ciekawym pomysłem okazała się instalacja znajdująca się w centrum Dużej Galerii. To na metalowym rusztowaniu zawieszone rysunki, grafiki, tkaniny – wszystko tworzy interesującą całość, choć każde z dzieł to indywidualna praca każdego artysty. 

„Nowa Awangarda” to także konkurs. Wyłoniona została trójka laureatów, ich prace zostały specjalnie oznaczone, więc odwiedzając Galerię zwróćcie na to uwagę. Ćma zdecydowanie nie zgadza się z werdyktem jury, ma swoich faworytów. Jeśli do 20 maja odwiedzicie Galerię Szyb Wilson w Katowicach koniecznie dajcie mi znać jakie są Wasze ulubione prace z tej wystawy. Ja swoje typy zachowam dla siebie ;)

Ciągnie swój do swego, czyli ćmy ;)
Ciekawa kompozycja z ćmami, nie zapamiętałam autorki,
ale gdy tylko odwiedzę wystawę na spokojnie, to uzupełnię informację.
                                                   

czwartek, 18 stycznia 2018

Seks w teatrze. Ostatnie tango w Teatrze Śląskim



Nie zdążyłam opowiedzieć o genialnym pożegnaniu z tytułem „Chłopca z łabędziem” Villqista, a już temat się przeterminował, ponieważ zaliczyłam kolejną wizytę w Teatrze Śląskim.

Tym razem w końcu „Ostatnie tango w Paryżu” Alleya w reżyserii Jacka Bały. 

Teatr Śląski z trochę innej perspektywy, bo nie od frontu.
Tak samo jak opisywana przeze mnie sztuka - nie na scenie głównej, a na scenie w Malarni


Trudna historia o miłości, pożądaniu i śmierci


Młoda piękna dziewczyna przychodzi do mieszkania w paryskiej kamienicy, zamierza je wynająć dla siebie i swojego partnera. Tam gwałci ją dużo starszy mężczyzna. I rozpoczyna się seksualna gra między nimi. Wszystko jest w idealnym układzie – ona nie zna jego imienia, on jej, spotykają się w obskurnym mieszkaniu tylko po to, by uprawiać seks. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie uczucia. Jak to zawsze w życiu – one komplikują wszystko.

I tak historia się toczy, nie będę zdradzać więcej. Jeśli oglądaliście film o tym samy tytule – to wiecie o co chodzi. I nie idźcie już do teatru.

Dlaczego nie lubię snobistycznych określeń o wyższości…


Choć ze wstydem przyznaję, że sama często łapię się na snobistycznych zachowaniach tego typu, zazwyczaj w kwestii kin studyjnych i komercyjnych – te drugie uważam za gorsze i filmy w nich wyświetlane również, uznaję tylko niszowe i artystyczne kino europejskie. Prawdą jednak jest, że nie lubię zestawień „wyższości nad”, bo to nieprawda, że teatr jest zawsze lepszy od kina, „Ostatnie tango w Paryżu” pokazało zawodność tego stwierdzenia. Film oglądałam jakiś czas temu, podobał mi się. Tym chętniej wybrałam się do teatru. Chciałam zobaczyć, jak tak kontrowersyjny temat i odważne sceny zagrają na żywo. Chciałam zobaczyć na własne oczy skąd ta burza o seks w teatrze.

Problem spodni


Czasem miałam wrażenie, ze największym problemem tej sztuki są spodnie. Bo choć wyobraźnię mam raczej bujną, to jednak trudno było mi sobie wyobrazić seks przez spodnie. Ten gest gwałtownego rozpinania paska, który miał świadczyć o zdjęciu spodni. To gwałtowne wczepienie się w siebie dwojga ciał. W ubraniu. Komiczne.

I choć aktorzy moim zdaniem grali bardzo dobrze, a już na szczególną pochwałę zasługuje główny bohater (Grzegorz Przybył jako Paul), to jednak udawanie w żywe oczy było dla mnie nie do przejścia. I ktoś może teraz zapytać „to co, chciałaś by się rozebrali i uprawiali ten seks na scenie naprawdę?” Nie wiem czego chciałam, ale na pewno nie chciałam takiego komicznego rozwiązania.

Ogólnie zasada w życiu jest taka, że nic się nie musi. Nie ma obowiązku robienia czegokolwiek. I przedstawień teatralnych z seksem w roli głównej też nie trzeba robić. Zwłaszcza gdy się nie ma pomysłu na autentyczne czy artystyczne rozwiązania.

Sztuka nie wywołała u mnie jakichkolwiek skrajnych emocji – ani zachwytu, ani oburzenia. Nie polecam.



Mocne 4/10