poniedziałek, 15 sierpnia 2016

Na żywo z obrazami Beksińskiego

Z Beksińskim pierwszy raz zetknęłam się na zajęciach z historii sztuki, jedna z moich koleżanek robiła o nim prezentację. Byłam zachwycona! Taki mrok, pesymizm, taka dziwaczność bijąca z tych obrazów. I do tego kolory – wspaniałe, głębokie kolory. Nigdy jeszcze nie zachwyciłam się tak malarstwem, bo muszę przyznać, że to sztuka na której się kompletnie nie znam i obok której zawsze przechodziłam obojętnie (no może z wyjątkiem Chagalla). W każdym razie – Beksiński od tych zajęć siedział mi cały czas w głowie. Później kupiłam książkę Grzebałkowskiej o Beksińskich. Zrozumiałam wtedy poniekąd malarza, skąd te jego wizje. Do tego w środku znajduje się kilka reprodukcji na kredowym papierze, więc tak jakbym miała, choć w miniaturze, to jednak na własność te arcydzieła. No i w końcu wystawa obrazów przyjechała na Zamek Lubelski – zdawać by się mogło, że idealne miejsce dla dzieł Mistrza. Najpierw zamek, później więzienie, teraz atrakcja turystyczna. Zupełnie jak życie Mistrza, choć to może nazbyt śmiałe porównanie. Do Lublina przyjechało sporo obrazów. Pogrupowane były chronologicznie, dzięki czemu można było zobaczyć ewolucję stylu i przede wszystkim, co dla mnie najważniejsze, kolorystyki dzieł. Nie były one oddzielone żadną barierą, więc wzrokiem dotykało się dosłownie każdego szczegółu. Na mnie największe wrażenie robią obrazy ze wcześniejszego okresu twórczego. Wyraziste, mocne kolory – pomarańcze i granaty, to według mnie, oprócz tematyki, element, który sprawia, że te obrazy są takie wyjątkowe. We wnęce, bodajże w latach 70., niespodziewanie natknęłam się na obraz, który mogłabym oglądać w nieskończoność. Nad brzegiem, w samym rogu klęczy postać, obejmuje zwierze, tak samo jak ona zniekształcone – jest to pies, z tyłu otwiera się niebo. Kolory ciemne, stonowanie, wyrwa w niebie ogniście pomarańczowa. Odeszłam od niego, choć mogłabym patrzeć godzinami, ale kolejne obrazy już mnie wołały.
I choć Muzeum w Sanoku prowadzi rzetelnie swoją stronę internetową i obrazy (a także rysunki, fotografie i rzeźby) zgromadzone w muzeum, można sobie swobodnie oglądać, to jednak obcowanie na żywo z tą sztuką jest o wiele głębszym doświadczeniem. Naprawdę polecam.

http://www.muzeum.sanok.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=42&Itemid=140&lang=pl
© Muzeum Historyczne w Sanoku

Ten obraz też na długo przykuł moją uwagę. Obecność krzyża, zdeformowane ciała, kolory i niesamowicie precyzyjnie dopracowane detale – charakterystyczne cechy obrazów Mistrza.

2 komentarze:

  1. Dziękuję za tą ciekawą wycieczkę ☺

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Prawdziwie ciekawe jest dopiero oglądanie obrazów na żywo. Polecam. Beksiński na stałe wystawiany jest oczywiście w Sanoku, Częstochowie, a niedługo już w Krakowie.

      Usuń